środa, 14 września 2016

"Niewiedza i milczenie są sojusznikami ludobójstwa. Dlatego będziemy krzyczeć.”- "Wykluczeni" Artur Domosławski

Jedną z niesamowitych zalet umawiania się ze mną jest fakt, że w szale podróżniczym wyrzucam swoich partnerów/partnerki z łóżek przed szóstą rano i każę im zachowywać się żwawo i czasooszczędnie. Chyba mnie trochę za to nienawidzą, ale ta nienawiść paruje, gdy oglądamy Bramę Brandenburską ponownie, ale tym razem niemalże w samotności.

Zupełnie nieprzemyślane, niemalże przypadkowe zdjęcie przy memoriale zagłady (#1) społeczności Sinti i Romów.

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów współczesnej architektury Berlina jest Pomnik Pomordowanych Żydów Europy. Składa się z 2711 betonowych bloków, z których każdy przypada na jedną stronę Talmudu, jednej z podstawowych ksiąg Judaizmu. Bloki różnią się wielkością, chodnik pomiędzy nimi wygląda, jakby falował. Dozwolone (niezabronione?) jest siadanie na blokach, dzieci ganiają się pomiędzy nimi. Gdyby nie tabliczka o Izbie Pamięci, podziemnym muzeum, cel istnienia tej konstrukcji byłby zdecydowanie niejasny.

Memoriał zagłady #2, w odległości spaceru od Memoriału #1

Trzeci przystanek był przeze mnie odnaleziony na mapie dużo wcześniej, zakreślony w kółko i powiedziany, że nie zostanie odpuszczony za żadną cenę- pomnik upamiętniający homoseksualne ofiary Holokaustu (Memoriał #3, wszystko w obrębie jednej dzielnicy).

Spodziewałam się dużo- w Polsce debata publiczna dot. tzw. "Różowych Trójkątów" na dobrą sprawę jeszcze się nie zaczęła, w Niemczech dopiero w maju tego roku postanowiono, że ofiary paragrafu 175 otrzymają przeprosiny i odszkodowania (nie tylko za czas spędzony w obozach koncentracyjnych, ale również za ten, który po zakończeniu wojny odsiedziały w więzieniach- bo wyzwolenie z obozów nie oznaczało dla nich wcale wolności)- i zawiodłam się. 

Pomnik utrzymany jest w koncepcji wielkiej i ciemnej bryły, jednak aby odróżniać go jakoś od Pomniku Pomordowanych Żydów, znajduje się w nim małe okienko, w którym zapętlony jest fragment pierwszego filmu w którym pokazany został pocałunek pomiędzy dwoma mężczyznami (najwyraźniej ze względu na kontrowersje związane z dyskryminacją nieheteroseksualnych kobiet, co dwa lata film będzie zmieniany na taki, który pokazuje całujące się kobiety).

I wiecie, jaka była moja reakcja?

Jednoznaczna: FUJ. 

Nie FUJ dlatego, że geje. Pfff, całujący się mężczyźni nie stanowią najmniejszego problemu.

Ostatnie pół roku zajmowałam się głównie aktywizmem na rzecz społeczności LGBT+, mojej społeczności, kurza twarz, i głównie dlatego, że tak bardzo zależy mi na naszej adekwatnej reprezentacji poczułam falę obrzydzenia. Pochwały dla idei tego pomnika, tak,  i obrzydzenia dla jego wykonania. Zamiast czegoś, co miałoby jakikolwiek związek z upamiętnianą tragedią zobaczyłam coś, co wyglądało jak wstęp do kiepskiej jakości pornola. Czy chcę, żeby tragedia moich ludzi była kojarzona z czymś tak niesmacznym? Średnio. 


Groźną miną i burczeniem pod nosem wyrażałam swoje niezadowolenie całą drogę do East Side Gallery, ponad kilometrowej długości części Muru Berlińskiego, na której artyści z całego świata wymalowali graffiti tworząc pomnik dla wolności. Część obrazów jest odgrodzona metalową siatką, druga zdemolowana.
Część muru od rzeki Sprewy pełniła funkcję galerii zdjęć, które przedstawiały budynkowe i ludzkie skutki wojny w Syrii. Wielkoformatowa wystawa ciągnęła się tak długo jak cała Galeria i oprócz zdjęć zawierała opisy przedstawianych osób. Pozbawiona emocji, bez wyrazów rozpaczy na twarzach, raczej przedstawiała pełne pogodzenie z losem i obojętność. Robiące wrażenie. W pewnym momencie poprosiłam Łukasza, żebyśmy ogłupili się naiwnością kolorowych graffiti z drugiej strony- znieczulica corocznie zagarnia coraz większe połacie mojego umysłu, oglądając te zdjęcia emocjonalnie nie dałam sobie rady i byłam bliska płaczu. 

W drodze na dworzec znaleźliśmy jeszcze chwilę na leżenie na trawie i przebieranie palcami u stóp, jedzenie nektarynek i wysyłanie resztek energii w eter, coby nie padało

(ej, Łukasz, jeżeli to czytasz, to staram się brzmieć mądrze i wykształcenie, ale nie do końca rozumiem czym jest cały ten eter. Wikipedia nie pomaga. Przypomnij mi, żeby Cię zapytać.) 


I już zaraz pachnący dworcową chińszczyzną zapakowywaliśmy się do pociągu bezpośredniej relacji Berlin-Gdańsk (całe życie w niewiedzy, że taka jest...). Jechała z nami pani jadąca do Bydgoszczy; gdy Łukasz pomagał jej unieść walizę, ze specyficzną miną ludzi-wracających-do-domu-po-długiej-nieobecności wspomniała, że nie było jej rok i dlatego wiezie tyle rzeczy.

Stuprocentowe zrozumienie potrzeby podzielenia się takim szczęściem z mojej strony, bo to uczucie jakich mało.

2 komentarze:

  1. O Pomniku Pomordowanyh Żydów Europy słyszałem, że ma bardzo ciekawą własność - wchodzi się między te bloki, spaceruje się spokojnie i przyjemnie, bloki powoli sobie rosną, i nagle nie wiadomo do końca kiedy orientujemy się, że to już nie jest plac z bloczkami, a labirynt, a my jesteśmy w jego środku i nic poza blokami nie widzimy, co miałoby stanowić alegorię powstawania totalitaryzmu albo nakręcania spirali nienawiści.
    Jest tak rzeczywiście, czy to nieco przesadzony opis? Muszę odwiedzić Berlin i sam się przekonać :)

    A eter nie istnieje, ale gdy jeszcze sądzono że istnieje miał być po prostu nośnikiem dla fal radiowych (i w ogóle elektromagnetycznych) - tak jak powierzchnia wody jest nośnikiem dla fal morskich, a powietrze nośnikiem dla fal dźwiękowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opis jest zdecydowanie przesadzony, z tego prostego względu, że bloki są rozstawione w równoległych do siebie rzędach- idąc prosto ciągle widzisz wyjście, patrząc w bok widzisz ulicę. Początkowo sama próbowałam wywnioskować "co autor miał na myśli", później to wygooglałam, i jakoś takie to trochę wydumane wszystko się wydaje.

      Daj znać, jak Ci się podobał Berlin, jestem ciekawa Twojej opinii!

      Usuń