piątek, 27 maja 2016

"Jak się kocha życie, to łatwiej żyć." - Danuta Szaflarska

DOM. DOM. DOM.
W DOMU JESTEM.
Od lutego nie zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Po traumatycznych przeżyciach w Orbanistanie doceniam moje bycie w Trójmieście i cieszę się życiem. Wyszłam z ciemnego tunelu, trzasnęłam drzwiami, podziwiam ratusz na Długiej w późnych godzinach nocnych i chce mi się żyć.

Robię rzeczy. W tydzień tyle, co przez pięć miesięcy na EVSie.

Toleradotoleradotolerado, zorganizowałam Manifę, słuchałam wykładów, brałam udział w warsztatach antydyskryminacyjnych i innych, badałam się na HIV (bo mogę!), inspirowałam na Wymyślniku, wkurzałam się do granicy płaczu, a potem przekuwałam tę energię na działanie, gościłam osoby z wizyty studyjnej na spotkaniu informacyjne o Tolerado (przeżycie jedyne w swoim rodzaju, polecam), zdawałam egzamin, bywałam na rozprawach Kołakowskiej, oficjalnie sympatyzowałam z jedną z partii politycznych, kłóciłam się z autorytetami, chadzałam na wydarzenia, robiłam rewolucję, czytałam książkę od geografii. Matura napisana, dni równości zorganizowane.

Latoooo już tu prawie jest. Prawo jazdy, miliony projektów do aplikowania, stosy książek do przeczytania, lodów do zjedzenia, herbat do wypicia, stref NGO na festiwalach do siedzenia (tak, tak, tak, jadę na woodstock prowadzić warsztaty!), arabskich słówek do nauczenia, Armenii do zwiedzenia, psów do opiekowania, wystaw do pójścia, szkoleń do przeżycia, miłości do podzielenia się. <3 <3 <3


Dobrze mi jest. Gap year najlepszą z możliwych decyzji, mimo 5 miesięcy spędzonych jak w letargu.
#Szczęście.