sobota, 11 marca 2017

Wielka Brytania: Stonehenge (i Salisbury, nie zapominać o Salisbury!)

Powiedzieć, że nie przepadam za zorganizowanymi wycieczkami byłoby niedopowiedzeniem. Nie znoszę tego całego wysypywania się z autokaru, wyrwania poszczególnych przystanków z kontekstu, ani chwili samotności, ciągłe patrzenie na zegarek ile mi jeszcze zostało czasu, bo przecież przewodnik i grupa będą źli, że musieli czekać... Staram się ich unikać jak tylko mogę.

Czasami jednak dostanie się do jakiegoś miejsca byłoby tak uciążliwe i czasochłonne, że dużo bardziej kalkuluje się przewieźć pupę tam i z powrotem w klimatyzowanym autokarze.  

Tak też było w przypadku kamiennego kręgu Stonehenge. Mogłam wziąć udział w jednodniowej wycieczce do kamiennego kręgu i miejscowości wypadowej bez zbyt dużego wysiłku, lub wypruć sobie żyły szukając noclegu w moim przedziale cenowym. Zweryfikowałam informacje i gdy upewniłam się, że organizacja liczy sobie naprawdę niewiele ponad cenę którą zapłaciłabym za indywidualny bilet do Stonehenge i transport z Salisbury do Kręgu, zdecydowałam się pojechać. I to była zdecydowanie dobra decyzja.


Wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO, zmyślnie ustawione przed 5000 laty kamienie, zakaz odprawiania rytuałów New Age w pobliżu Kręgu oraz trzepanie grubych milionów funtów na sklepie z pamiątkami. Dokładnie wytyczona ścieżka, przystanki audioprzewodnika (można pobrać darmową aplikację na telefon komórkowy), gwar, ścisk. Tyle byłoby z tej nierozwiązanej tajemnicy, mistycyzmu i magicznej atmosfery.


Do samego stojącego pośrodku pola kręgu można podjechać autobusem wahadłowym z Informacji Turystycznej co trwa kilka minut lub przejść się pieszo, co szybkim krokiem zajmuje kilkanaście i było moją ulubioną częścią zwiedzania.


Oddalone o 15 kilometrów Salisbury jest za to 45 tysięcznym miasteczkiem, znanym głównie z połączenia autobusowego do Stonehenge dość widowiskowej średniowiecznej katedry. Niesamowitości dodaje jej fakt, że była wybudowana w przeciągu niecałego pół wieku (bez wieży, która została doczepiona sto lat później), ale gdyby koniecznie chcieć się doczepić, można byłoby wypunktować nieudolność budowniczych, którzy postanowili wykopać fundamenty na niecałe dwa metry w głąb ziemi, przez co budowla przechyliła się o pół metra, a od 200 lat miasto i ekipa inżynierek/ów walczy o jej odratowanie.


Oprócz katedry na uwagę zasługuje na pewno starówka miasteczka- jedna z takich na których można spotkać się na kawę, popatrzeć na ładne budynki, powystawiać buzię do słońca, ponarzekać na turystów (ale to przywilej mieszkańców!), powchodzić do malutkich sklepików... Starówki brakuje mi bardzo w przemysłowym Leeds, starałam się więc naładować akumulatory jedząc zapakowany lunch na ławce w widokiem na katedrę.

Wszechświat trzymał tego dnia moją stronę, świeciło słońce (brak deszczu nauczyłam się odbierać jako żarcik losu, żebym tylko nie wzięła parasola), było wyjątkowo ciepło nawet jak na Anglię zimą, a Salisbury jest naprawdę godne polecenia.

4 komentarze:

  1. Hej, pozdrawiam z niemal pobliskiego Southampton, cieszę się ze wybrałaś się w moje strony. Tak mogę ogólnikowo powiedzieć bo ja opanowałem południe. Zdecydowanie zgadzam się co do faktu iż Stonehenge naprawdę warto teraz zobaczyć, ja tez polecam wycieczkę piesza po samych polach. Samo hrabstwo Wiltshire to prawdziwe bogactwo wszelkiego typu obiektów z epoki neolitu i nie tylko, każdy znajdzie tam coś dla siebie. Nawet niedawno na blogu pisałam o jeszcze starszym kręgu kamiennym niż osławiony Stonehenge. Co do katedry, piękna prawda? Jak podobało Ci się miasteczko i ten klimat to następnym razem pojedź koniecznie do Winchesteru. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katedra zrobiła niemałe wrażenie, a Winchester wskakuje na listę!

      Oh jej, dobrze mi w Leeds ale strasznie zazdroszczę Wam tych południowych starówek i katedr... Z drugiej strony zdecydowanie północny York też ma się czym pochwalić. Niesamowita jest jak różne miasta się od siebie różnią.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. A wymęczyłaś się z wycieczką, czy też współwycieczkowicze byli w porządku?
    Jak byłam w Stonehenge 15 lat temu, to było zupełnie pusto. Było zimno i wiało przeraźliwie. Wstąpiliśmy wtedy również do Bath i do Eden Project (trochę dalej na południe). Fajna to była wycieczka ... własnym samochodem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bath! Moja współlokatorka odwiedziła je kilka miesięcy temu i ciągle powtarza jak bardzo jej się tam podobało!

      Podczas wycieczki wolałam spędzać czas sam na sam ze swoimi myślami i moi współwycieczkowicze to uszanowali- poza smalltalkiem w autobusie mogłam do woli napawać się odpoczynkiem od ludzi, więc zdecydowanie byli w porządku :)

      Zastanawiam się, czy warto marznąć dla samotności przy Stonehenge czy może lepiej móc powystawiać buzię do słońca w tłumie. Chyba każde z doświadczeń jest równie interesujące :)

      Usuń