środa, 12 października 2016

Sceny rodzajowe.

Czasami zapominam, że mieszkam w wielokulturowym kraju i widząc kątem oka osobę w hidżabie przemyka mi przez myśl "najpierw koce zamiast swetrów, teraz szaliki na głowach, czego te laski nie wymyślą". A potem orientuję się, że to trochę nie wpływ magazynów modowych i cieszy mnie możliwość wyjścia z mojej biało-katolickiej bańki.

Wychodzę z niej częściej niż kiedykolwiek, tak zróżnicowana jest społeczność studencka i tak świetnie na przeciw potrzebom członków danych społeczności wychodzi Uniwersytet. W bibliotece umiejscowiono "kącik modlitewny" w którym może się schować każdy, kto potrzebuje chwili wyciszenia i modlitwy.


Jeżeli chodzi o praktykowanie religii, na kampusie znajduje się wiele miejsc modlitwy (chrześcijańskie, katolickie, muzułmańskie, żydowskie), "cichych przestrzeni" nienależących do konkretnych religii (dla wszystkich, którzy chcą "zrobić sobie przerwę, rozważać i połączyć się z lokalnymi społecznościami wierzącymi") oraz "wsparcie religijne".

Generalnie: jeżeli pomaga Ci to lepiej studiować, jesteśmy tutaj dla Ciebie.
I czad petarda.

(moim najulubieńszym zjawiskiem są dziewczyny w nikabach- chustach zasłaniających całą twarz poza oczami- które biegają po kampusie z zajęć na zajęcia, dźwigając swoje laptopy i podręczniki. Edukacja to siła, są niezatrzymywalne.)

***

Samego kucia- poza arabskimi słówkami- nie mam na razie w ogóle, za to jestem zasypana górą materiałów do przeczytania i przerobienia, przeanalizowania, obejrzenia. Większość z nich jest zdigitalizowana i dwoma kliknięciami wrzucam je na kindla, z niektórych korzystam w bibliotece, niektóre tacham do domu.

Ale Uniwerek to nie tylko nauka; jak już się rozwijam i kształtuję to na wszystkich możliwych polach. ;)

Po zajęciach próbnych z tańca brzucha członkinią Klubu i wykupiłam karnet. Ha, więcej- karnet na zajęcia dla "powracających początkujących", bo w zamierzchłej przeszłości gimnazjalnej miałam półroczny incydent z tą formą wyrazu artystycznego. Tym razem zamiast kompleksu bycia "za grubą" mam wrażenie, że bozia poskąpiła mi bioder do tego sportu, co nie znaczy, że zamierzam cieszyć się nim (lub sobą) w jakkolwiek mniejszym stopniu.

***

z podpisem: "Ten obraz został powieszony w związku z radością reklamowania niczego.  Z poważaniem... "

***

Jak taniec brzucha, to też Klub Solidarni z Palestyną. Dostrzegam u siebie powolne oznaki wypalenia aktywistycznego (jednak te warsztaty milion miesięcy temu mi się przydały, przynajmniej potrafię się sama zdiagnozować!) i walczę sama ze sobą, niepewna czy powinnam pozwolić sobie odpuścić i skupić na sobie i swoich studiach. Chyba przestanę o tym myśleć i zobaczę, co się wydarzy, a Palestyna i eventy zwiększające świadomość będą musiały sobie poradzić beze mnie.

***


***

Koło Polskie na moim uniwersytecie organizuje Wieczór Smakowania Wódki. Jestem na nich zła, że z premedytacją pogłębiają stereotypy.

***

Czasami spotyka się człowieka który tak strasznie przypomina człowieka z innego kraju, kontekstu i czasoprzestrzeni, że aż nie można przestać się niego zerkać, żeby upewnić się czy przypadkiem jednak nie jest tym człowiekiem, którego kojarzymy.

I w moim akademiku jest taki typ. Zerkałam, zerkałam, zerkałam podczas jakiś spędów studentów i najwyraźniej byłam tak niedyskretna, że mnie zauważył. Chodziło mi po głowie czyby może nie zapytać, czy jest z Polski -może to po prostu typowa-polska-twarz- ale wydawało mi się to tak przypadkowym pytaniem, że troszkę było mi głupio podejść do obcego człowieka i przepytać go z historii emigracyjnej.

Więc robiłam swoją minę krótkowidza za każdym razem gdy wpadaliśmy na siebie na kampusie i zastanawiałam się kogo on mi do cholery przypomina, wrzucając całą sytuację do szuflady  nierozwiązanych tajemnic.

Aż wpadłam na niego w urzędzie pracy, w poczekalni dla imigrantów załatwiających sobie pozwolenie na pracę. I jak już siedzieliśmy koło siebie na jednej kanapie, to poczułam się odważnie.

-Hej, czy przypadkiem jesteś z Polski?
-No, jestem.
-O, a nie mieszkałeś przypadkiem w Gdańsku? Wyglądasz jakoś znajomo.
-Wiem, chodziliśmy razem do szkoły.

Kurtyna.

***


***

Znalazłam mój rower.
Na drzewie.
Odczuwałam bardzo silną niechęć do Freshers.

Działa.
***

Nauczyciel Politics, Culture, Society poświęcił Czarnemu Protestowi dobre cztery minuty swojego wykładu.

***

W weekend z katarem i wyrzutami sumienia, że się nie uczę pojechałam do Sheffield pospędzać czas z Ingvarem, którego poznałam w Niemczech i jego litewskim gangiem oraz wziąć udział w treningu dotyczącym działalności Irise International, organizacji zajmującej się edukacją menstruacyjną uczennic, uczniów i nauczycieli w szkołach w Afryce, szkolącą osoby miejscowe w przeprowadzaniu takich zajęć, zatrudniającej 20 kobiet w manufakturze wielorazowych podpasek (+opiekunkę, która opiekuje się ich dziećmi przy miejscu pracy) oraz 30 przedsiębiorczyń, które zajmują się ich dystrybucją w swoich społecznościach.

Obawiałam się, że będą działać jak często takie organizacje działają, ale z tego co usłyszałam i zobaczyłam, wydają się być niesamowicie etyczni w tym co i jak robią, a robią naprawdę ważne rzeczy.

***

Zmagam się też z różnicami kulturowymi. Tutaj się nie narzeka żeby nawiązać więź. Tutaj gdy dają nam wydruki i proszą o opinię, nie mają na myśli wytknięcia wszystkich rzeczy, które można poprawić. Tutaj "to będzie trudne" nie oznacza "ale się da" tylko "nie wydarzy się".

Ale dobrze mi jest. Bardzo. Tylko takiej jednej Buły trochę mi mało.

1 komentarz: