czwartek, 1 października 2015

"Sekretne życie pszczół" Sue Monk Kidd

Lata 60 XX wieku, głębokie południe USA.
Początkowo wydawać się może, że jest to historia czternastoletniej białej dziewczynki, która bierze nogi za pas i ratuje siebie oraz swoją opiekunkę przed niesprawiedliwym traktowaniem, więzieniem, czy może nawet śmiercią.
Jednak im głębiej w książkę, tym mniej cała opowieść kręci się dookoła Lily. Wprawdzie jest ona nadal główną bohaterką i narratorką, ale w pewnym momencie staje się jedynie pryzmatem, tubą, dzięki której inne postaci mogą wybrzmieć pełniej, której przemyślenia obnażają niedoskonałości ówczesnego systemu i wychowania.

Czarnoskóre kobiety (aż się prosi o użycie amerykańskiego terminu Women of Color), które są dla siebie jak siostry, dbają o siebie, troszczą się, razem pracują, odpoczywają, wspierają się, wierzą w siebie, skaczą za sobą w ogień, są silne, pracowite i oddane, a przy okazji mają w sobie wewnętrzną dobroć i ciepło, przedstawiona bardzo indywidualistycznie.
Sue Kidd zbudowała wiele szczegółowych, głębokich bohaterek (i bohaterów), które starają się osiągnąć swój cel pomimo niepowodzeń i trudności, nie tracąc przy tym poczucia wspólnoty. Czarnoskóry chłopiec pragnący zostać prawnikiem? Czemu nie, dodajmy do tego białego sojusznika, który robi wszystko, by młodemu pomóc. Kobieta poświęcająca swój czas wolontariackiej pracy w szpitalu? Idealnie pasuje. Choroba psychiczna, którą wszyscy akceptują i starają się zwalczyć miłością? Jest. Przestrzeń dla rozwoju i dojrzewania? Lepsza niż gdziekolwiek. Autorka przemyca wiele z treści które są niezmiernie ważne i aktualne nawet w dzisiejszym feminizmie, akcentując konieczność siostrzanej miłości pomiędzy kobietami.

Atmosfera rodzinna, pachnąca miodem (konsumpcja tegoż w moim życiu zwiększyła się dwukrotnie w trakcie czytania), bardzo wciągająca, a do tego przyzwoicie nieciężka.

Do tego nie omieszkam wspomnieć, że wiele z bohaterek grubo przekroczyło już wiek typowej protagonistki w literaturze i filmie w dwudziestym pierwszym wieku i waha się pomiędzy trzydziestym-którymś a pięćdziesiątym rokiem życia. (ekhem, ekhem, gloryfikacja młodości ORAZ whitewashing wychodzi jak słoma z butów w hollywoodzkim filmie na podstawie książki...).

I koniec końców, szczęśliwe zakończenie i duży uśmiech na twarzy przez całą lekturę.
Idealna do herbaty z miodem, herbatników z dżemem różanym i grubych, wełnianych skarpet. :)

2 komentarze:

  1. To była pierwsza książka, z którą zapoznałam się w firmie audio booka. (Druga to "Weronika postanawia umrzeć". Nie było trzeciej.) I o ile samo słuchanie książek jakoś mnie nie przekonało, to dosłownie zakochałam się w "Sekretnym życiu pszczół". Nawet film w miarę mi się podobał - czytałam to już ładnych parę lat temu i oglądając go nie zwróciłam uwagi na "drobne" różnice wiekowe. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo ja po prostu jestem femminazi i w mojej nieprzychylności do Hollywood się po prostu czepiam :)
      "Weronika postanawia umrzeć", moja pierwsza książka Coelho (i jedyna dokończona!), która na moją gimnazjalną mnie zdecydowanie dobrze wpłynęła :)
      A twoją niechęć do audiobooków rozumiem- sama odkryłam jakąśtam w nich przyjemność dopiero w zeszłym roku, gdy moja droga na przystanek wiodła przez poligon przez ponad dwadzieścia minut. Więc słuchałam tylko tych, których rozdziały nie były dłuższe! ;) Jeżeli będziesz szukać czegoś takiego, co polecam "Amatorki" Elfriede Jelinek. A następnie przyjazd do Gdańska na spektakl Teatru Wybrzeże napisany na podstawie książki!

      Usuń