Zupełnie nieprzemyślane, niemalże przypadkowe zdjęcie przy memoriale zagłady (#1) społeczności Sinti i Romów. |
Jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów współczesnej architektury Berlina jest Pomnik Pomordowanych Żydów Europy. Składa się z 2711 betonowych bloków, z których każdy przypada na jedną stronę Talmudu, jednej z podstawowych ksiąg Judaizmu. Bloki różnią się wielkością, chodnik pomiędzy nimi wygląda, jakby falował. Dozwolone (niezabronione?) jest siadanie na blokach, dzieci ganiają się pomiędzy nimi. Gdyby nie tabliczka o Izbie Pamięci, podziemnym muzeum, cel istnienia tej konstrukcji byłby zdecydowanie niejasny.
Memoriał zagłady #2, w odległości spaceru od Memoriału #1 |
Trzeci przystanek był przeze mnie odnaleziony na mapie dużo wcześniej, zakreślony w kółko i powiedziany, że nie zostanie odpuszczony za żadną cenę- pomnik upamiętniający homoseksualne ofiary Holokaustu (Memoriał #3, wszystko w obrębie jednej dzielnicy).
Spodziewałam się dużo- w Polsce debata publiczna dot. tzw. "Różowych Trójkątów" na dobrą sprawę jeszcze się nie zaczęła, w Niemczech dopiero w maju tego roku postanowiono, że ofiary paragrafu 175 otrzymają przeprosiny i odszkodowania (nie tylko za czas spędzony w obozach koncentracyjnych, ale również za ten, który po zakończeniu wojny odsiedziały w więzieniach- bo wyzwolenie z obozów nie oznaczało dla nich wcale wolności)- i zawiodłam się.
Pomnik utrzymany jest w koncepcji wielkiej i ciemnej bryły, jednak aby odróżniać go jakoś od Pomniku Pomordowanych Żydów, znajduje się w nim małe okienko, w którym zapętlony jest fragment pierwszego filmu w którym pokazany został pocałunek pomiędzy dwoma mężczyznami (najwyraźniej ze względu na kontrowersje związane z dyskryminacją nieheteroseksualnych kobiet, co dwa lata film będzie zmieniany na taki, który pokazuje całujące się kobiety).
I wiecie, jaka była moja reakcja?
Jednoznaczna: FUJ.
I wiecie, jaka była moja reakcja?
Jednoznaczna: FUJ.
Nie FUJ dlatego, że geje. Pfff, całujący się mężczyźni nie stanowią najmniejszego problemu.
Ostatnie pół roku zajmowałam się głównie aktywizmem na rzecz społeczności LGBT+, mojej społeczności, kurza twarz, i głównie dlatego, że tak bardzo zależy mi na naszej adekwatnej reprezentacji poczułam falę obrzydzenia. Pochwały dla idei tego pomnika, tak, i obrzydzenia dla jego wykonania. Zamiast czegoś, co miałoby jakikolwiek związek z upamiętnianą tragedią zobaczyłam coś, co wyglądało jak wstęp do kiepskiej jakości pornola. Czy chcę, żeby tragedia moich ludzi była kojarzona z czymś tak niesmacznym? Średnio.
Ostatnie pół roku zajmowałam się głównie aktywizmem na rzecz społeczności LGBT+, mojej społeczności, kurza twarz, i głównie dlatego, że tak bardzo zależy mi na naszej adekwatnej reprezentacji poczułam falę obrzydzenia. Pochwały dla idei tego pomnika, tak, i obrzydzenia dla jego wykonania. Zamiast czegoś, co miałoby jakikolwiek związek z upamiętnianą tragedią zobaczyłam coś, co wyglądało jak wstęp do kiepskiej jakości pornola. Czy chcę, żeby tragedia moich ludzi była kojarzona z czymś tak niesmacznym? Średnio.
Groźną miną i burczeniem pod nosem wyrażałam swoje niezadowolenie całą drogę do East Side Gallery, ponad kilometrowej długości części Muru Berlińskiego, na której artyści z całego świata wymalowali graffiti tworząc pomnik dla wolności. Część obrazów jest odgrodzona metalową siatką, druga zdemolowana.
Część muru od rzeki Sprewy pełniła funkcję galerii zdjęć, które przedstawiały budynkowe i ludzkie skutki wojny w Syrii. Wielkoformatowa wystawa ciągnęła się tak długo jak cała Galeria i oprócz zdjęć zawierała opisy przedstawianych osób. Pozbawiona emocji, bez wyrazów rozpaczy na twarzach, raczej przedstawiała pełne pogodzenie z losem i obojętność. Robiące wrażenie. W pewnym momencie poprosiłam Łukasza, żebyśmy ogłupili się naiwnością kolorowych graffiti z drugiej strony- znieczulica corocznie zagarnia coraz większe połacie mojego umysłu, oglądając te zdjęcia emocjonalnie nie dałam sobie rady i byłam bliska płaczu.
W drodze na dworzec znaleźliśmy jeszcze chwilę na leżenie na trawie i przebieranie palcami u stóp, jedzenie nektarynek i wysyłanie resztek energii w eter, coby nie padało
(ej, Łukasz, jeżeli to czytasz, to staram się brzmieć mądrze i wykształcenie, ale nie do końca rozumiem czym jest cały ten eter. Wikipedia nie pomaga. Przypomnij mi, żeby Cię zapytać.)
I już zaraz pachnący dworcową chińszczyzną zapakowywaliśmy się do pociągu bezpośredniej relacji Berlin-Gdańsk (całe życie w niewiedzy, że taka jest...). Jechała z nami pani jadąca do Bydgoszczy; gdy Łukasz pomagał jej unieść walizę, ze specyficzną miną ludzi-wracających-do-domu-po-długiej-nieobecności wspomniała, że nie było jej rok i dlatego wiezie tyle rzeczy.
Stuprocentowe zrozumienie potrzeby podzielenia się takim szczęściem z mojej strony, bo to uczucie jakich mało.