I Jonathan, mądry człowiek rzucony tymczasowo do Kijowa, patrzy na mnie i mówi:
-A wiesz, że na Ukrainie dokładnie to samo mówią o Polakach? Że rzutem na taśmę dostaliście się do Unii i zadzieracie nosa? Że dostajecie pieniądze, które Wam się nie należą? Że całe życie macie niesamowitego, niesprawiedliwego farta?
Zrobiło mi się okropnie wstyd.
Ten sam wstyd odnalazłam w książce, którą chwyciłam z nieswojej szafki podczas nieswojej domówki, za to ze swoimi ludźmi.
Taka to książka, ni to całkowicie reportaż, ni to do końca powieść, autor podrywa laski które denerwują go egzaltowaniem, przeklina okropnie, chleje płyn na potencję, bierze narkotyki i prowadzi po nich auto. Jedzie przed siebie, robi rzeczy podpadające pod "co się dzieje na Ukrainie, zostaje na Ukrainie" i trochę żyje we własnej głowie. Tworzy obraz "Wschodniego Rozpizdzielu", oszustów, babuszek, rdzy i smrodu, na który czytelnik się łapie i nie kwestionuje go, aż do momentu, gdy ze szczerością niepozostawiającą pola do dyskusji, autor przyznaje się, że zarabia na podtrzymywaniu stereotypu "Dzikiego Wschodu" w swoich artykułach.
Że płacą mu za wymyślanie bzdur prosto z Ukrainy.
Że kłamie, łże, zmyśla i manipuluje, produkując sieczkę dla spragnionych emocji czytelników zafascynowanych własnym wyobrażeniem "wschodu".
I wtedy okazuje się, że "Przyjdzie mordor..." wcale nie jest o Ukrainie i Ukraińcach, tylko o Polsce i Polakach. Że "wszyscy mają was [Polaków], za zabiedzoną, wschodnią hołotę. (...) Wszyscy uważają was za trochę inną wersję Rosji. Za trzeci świat. Tylko wobec nas [Ukraińców] możecie sobie pobyć protekcjonalni. Odbić sobie to, że wszędzie indziej podcierają sobie wami dupy."
Okazuje się, że leczymy swoje kompleksy. Szukamy jakiejś pierwotności, potwierdzeń wyobrażeń. Nie jesteśmy gotowi spojrzeć na kraj bez oczekiwań. Że naczytaliśmy się, co tam znajdziemy i doszukujemy się tego za wszelką cenę, szczególnie jeżeli jesteśmy studentami slawistyki. Że wszystko ma być "pokręcone na maksa" i "hardcorowe".
Przyjemne było odpoczęcie od tradycyjnej konwencji reportażu- żadnych dat, żadnego zbioru faktów, żadnego tłumaczenia historii czy kultury, żadnego pozostawania bezstronnym a'la Kapuściński. Gonzo na pełnej petardzie; Szczerek patrzy i widzi, ocenia więc jest, emocjonuje się, oczy mu się kleją, nie wie, co się dzieje, wie, co się dzieje, ale mu się to nie podoba, zjebał, naprawił, zgubił, przemyślał.
Wystydził się na końcu za cały naród.
Zobaczyłam swój wstyd w jego wstydzie, jednak ja biłam się po głowie sama ze sobą, on otwierał szeroko oczy w nagłym przypływie świadomości przed bratem-Ukraińcem.
Dzięki niech mu będą, za tę lekcję. Obowiązkowa lektura przed wyjazdem naDziki Wschód Ukrainę i przed staniem się świadomym człowiekiem. Gorzka piguła do przełknięcia.Wyrzuca część robali.
"Jesteście, Wy, Polacy, rozsądnymi ludźmi. (...) Wytłumacz mi więc, dlaczego za każdym razem, gdy spotykam Polaka, ten mi opowiada, jakie to tutaj cuda widział. Jak to wszystko rozpierdolone do szczętu i nie działa. Każdy opowiada jakieś historie nie z tej ziemi. Przecież...- Heike ukradkiem oceniła moją reakcję- przecież wy musicie sobie zdawać sprawę, że u Was jest tak samo. (...) No więc wytłumacz mi, (...) po co wam ten teatrzyk. Co Wy odgrywacie sami przed sobą?
I co ja jej miałem, kurwa, powiedzieć, że my, Polacy, mamy taką dziwną teorię, że czym innym jest syf łaciński, a czym innym- prawosławny?
-Polski nie pojmiesz rozumiem- powiedziałem. (...) No bo naprawdę: co miałem, kurwa, powiedzieć?"
Że płacą mu za wymyślanie bzdur prosto z Ukrainy.
Że kłamie, łże, zmyśla i manipuluje, produkując sieczkę dla spragnionych emocji czytelników zafascynowanych własnym wyobrażeniem "wschodu".
I wtedy okazuje się, że "Przyjdzie mordor..." wcale nie jest o Ukrainie i Ukraińcach, tylko o Polsce i Polakach. Że "wszyscy mają was [Polaków], za zabiedzoną, wschodnią hołotę. (...) Wszyscy uważają was za trochę inną wersję Rosji. Za trzeci świat. Tylko wobec nas [Ukraińców] możecie sobie pobyć protekcjonalni. Odbić sobie to, że wszędzie indziej podcierają sobie wami dupy."
Okazuje się, że leczymy swoje kompleksy. Szukamy jakiejś pierwotności, potwierdzeń wyobrażeń. Nie jesteśmy gotowi spojrzeć na kraj bez oczekiwań. Że naczytaliśmy się, co tam znajdziemy i doszukujemy się tego za wszelką cenę, szczególnie jeżeli jesteśmy studentami slawistyki. Że wszystko ma być "pokręcone na maksa" i "hardcorowe".
Przyjemne było odpoczęcie od tradycyjnej konwencji reportażu- żadnych dat, żadnego zbioru faktów, żadnego tłumaczenia historii czy kultury, żadnego pozostawania bezstronnym a'la Kapuściński. Gonzo na pełnej petardzie; Szczerek patrzy i widzi, ocenia więc jest, emocjonuje się, oczy mu się kleją, nie wie, co się dzieje, wie, co się dzieje, ale mu się to nie podoba, zjebał, naprawił, zgubił, przemyślał.
Wystydził się na końcu za cały naród.
Zobaczyłam swój wstyd w jego wstydzie, jednak ja biłam się po głowie sama ze sobą, on otwierał szeroko oczy w nagłym przypływie świadomości przed bratem-Ukraińcem.
Dzięki niech mu będą, za tę lekcję. Obowiązkowa lektura przed wyjazdem na
"Jesteście, Wy, Polacy, rozsądnymi ludźmi. (...) Wytłumacz mi więc, dlaczego za każdym razem, gdy spotykam Polaka, ten mi opowiada, jakie to tutaj cuda widział. Jak to wszystko rozpierdolone do szczętu i nie działa. Każdy opowiada jakieś historie nie z tej ziemi. Przecież...- Heike ukradkiem oceniła moją reakcję- przecież wy musicie sobie zdawać sprawę, że u Was jest tak samo. (...) No więc wytłumacz mi, (...) po co wam ten teatrzyk. Co Wy odgrywacie sami przed sobą?
I co ja jej miałem, kurwa, powiedzieć, że my, Polacy, mamy taką dziwną teorię, że czym innym jest syf łaciński, a czym innym- prawosławny?
-Polski nie pojmiesz rozumiem- powiedziałem. (...) No bo naprawdę: co miałem, kurwa, powiedzieć?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz