niedziela, 31 lipca 2016

'I hope you live a life you're proud of. If you find you are not, I hope you have the strenght to start all over again.'- F. Scott Fritzgerald

Niektórzy latem leżą plackiem na plaży ciesząc się wakacjami, inni widząc, ile jest do zrobienia na świecie miewają wakacje nigdy. I mimo, że ciągły bunt jest wycieńczający, nie zamieniłabym poczucia dobrze spełnionego zadania na nic innego.    


Aktywizm nie tylko wpływa pozytywnie na moje poczucie bycia użyteczną, ale też pomaga patrzeć szarzej i głębiej, dużo uczy i rozwija. Ciągle zmusza do wyjścia ze strefy komfortu, ciągle pojawiają się nowe, trudne zadania-wyzwania, a ja ciągle udowadniam sobie, że mogę, że potrafię i że całkiem nieźle mi to wychodzi. 

W lipcu, poza masą ekscytujących rzeczy, byciem nazywaną Jehową, morderczynią, grożenia mi piekłem i porównywania do nazistów, miałam (początkowo wątpliwą) przyjemność reprezentowania Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado na Woodstock'u. 

Dojechaliśmy w deszczu, targaliśmy toboły, dostawaliśmy sprzeczne informacje, nogi zapadały się w błoto, bałagan, alkohol, miałam ochotę wsiąść w auto i jechać prosto do domu. Moje kochane osoby  jednak postawiły mnie na nogi, znieczuliły, wyprzytulały, dostarczyły do namiotu i nakarmiły. I przez kolejne kilka dni robiłam swoją robotę, próbowałam nowych rzeczy i dawałam radę :)

Pracowali/łyśmy na stanowisku organizacji w namiocie Domu Bez Hejtu, rozdając gadżety, rozmawiając, edukując, dostając dużo pozytywnej energii, dużo wsparcia, wypisując pocztówki obcym ludziom, uśmiechając się od ucha do ucha, zwiększając naszą widoczność. 

Byli/łyśmy tam bardzo potrzebne i wykonały/liśmy kupę dobrej roboty.
"-Bo ja czuję się dyskryminowany, jako biały heteroseksualny mężczyzna bez niepełnosprawności.
-W jaki sposób uważasz, że jesteś dyskryminowany?
-Nie dostaję zasiłku. "
Ba-dum-tsss.

Ten pan jest naszym woodstockowym sukcesem, przybijam sobie piątkę myśląc o tych kilkudziesięciu minutach, które spędził przy naszym stoisku. 

Razem z B., prowadziłyśmy też warsztaty "wzmacniające dla społeczności LGBT i sojuszników". Trochę pluję sobie w brodę, że użyliśmy języka niewrażliwego na płeć (zupełnie zapomnieliśmy o "sojuszniczkach"), na swoją obronę powiem tylko, że zgłoszenie warsztatów wysyłałam piętnaście minut przed północą wyznaczającą deadline.
Włączanie osób wszystkich płci- do zapamiętania.

W warsztacie wzięła udział również osoba z Włoch, spędzająca swój EVS w Częstochowie (jak to się wszystko łączy, kurcze, no). Zmieniałyśmy się tłumacząc warsztat na angielski. 

Prosto z warsztatów przeniosłyśmy się na "Żywą Bibliotekę", która jest formą edukacji antydyskryminacyjnej. Osoby reprezentujące grupy mniejszościowe zostają "książkami", które "czytelnik" może wypożyczyć na okres około pół godziny, porozmawiać, zadać nurtujące pytania, poznać taką osobę, żeby następnym razem, gdy usłyszy "Białorusinka, "gej", "Muzułmanin", pierwszą rzeczą, którą zobaczy była twarz "książki", a nie stereotyp.

Była to moja trzecia Żywa Biblioteka, druga w której byłam książką i przekrój osób, do których dotarliśmy był troszkę inny, niż podczas akcji w Centrum Handlowym w Gdyni lub Bibliotece w Elblągu. Pierwsze pytanie, które zadał mi pierwszy czytelnik dotyczyło mojego życia seksualnego, drugie seksualnych reakcji kobiet. Najbardziej szokujące było to, że gość posługiwał się tak oklepanymi mitami, o których myślałam, że istnieją już tylko w sferze żartów. Całe szczęście, że ostatnio zainspirowałam się do zostania edukatorką seksualną i potraktowałam go jako sprawdzenie swoich sił na tym polu. Odniosłam (umiarkowane) zwycięstwo :)
Patrycja siedziała po mojej lewej, moja tabliczka leży za mną :)
Ponieważ działaliśmy w systemie zmianowym, poza pracą u podstaw mieliśmy sporo czasu wolnego, który razem z Łukaszem spędziliśmy głównie na warsztatach innych organizacji pozarządowych lub jedząc.

Wielokrotnie słyszałam, że na Woodstocku panuje atmosfera miłości, równości i wzajemnego wsparcia. Może dlatego, że przez zasadniczą część czasu byłam w 150% trzeźwa, może dlatego, że generalnie mam wysoki poziom spiny życiowej, a może po prostu dlatego, że jebitnie stałam jako reprezentantka kontrowersyjnego tematu- jakoś tego nie czułam. Chociaż to, że kilka razy ktoś mi powiedział, że powinniśmy się chować w domu, jest niczym z niechęcią, które budzili aktywiści Refugees Szczecin. 

Po wspólnym czytaniu literatury faktu wdaliśmy się z nimi w rozmowę- pierwszego dnia spotkali się z groźbą pobicia, krzyczano na nich każąc w wulgarnych słowach zwijać namiot. Przechodząc obok kilka razy słyszałam jak agresywnie rozmawiają z nimi festiwalowicze, jak napięcie buzuje, jak okropnie latają ad personam. Kurcze, może ta Woodstockowa miłość dotyczy tylko białych heteroseksualnych? Szkoda. 

Zdjęcia poniżej zostały wykonane przez Fundację Ocalenie podczas gry symulacyjnej dotyczącej uchodźstwa. Organizację polecam bardzo- osoby przy stoisku były cudowne, warsztaty przez nich prowadzone bardzo profesjonalne. 

Wracaliśmy z przerwą na grilla u taty A., na głaskanie kotków, na spacer po lesie, na wskoczenie do jeziora, na dwie i pół spiny zapiekankę, ciastka i dużo, dużo pozytywnej energii.

Pojechanie raz jeszcze: do przemyślenia.
Pojechanie raz w życiu: absolutny obowiązek. Kultowe wydarzenie. Must-be, must-see, must-survive. 

2 komentarze:

  1. Nadrabiam zaległości w lekturze bloga. Smutno, że Refugees Szczecin (no i Wy, ale jak sama piszesz w mniejszym stopniu) spotkali się z takimi reakcjami. Też sądziłem, że akurat na Woodstocku króluje szacunek dla innych.
    Intryguje mnie co to były za oklepane mity, którymi posługiwał się Twój czytelnik. I właściwie, jeśli to nie tajemnica - jaką byłaś książką? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadna tajemnica- reprezentowałam osoby biseksualne.

      Głównymi stereotypami, które się pojawiły była nieposkromiona chuć realizowana z więcej niż jedną osobą na raz, że celem umawiania się kobiet z kobietami jest tak naprawdę uwiedzenie mężczyzny (w międzyczasie dowiedziałam się, że "chętnie by popatrzył, no, bo jest przecież facetem"). O i jeszcze powiedział, że nie wyobraża sobie związku dwóch kobiet, ponieważ "kobiety są mściwe" i "się obrażają", a w takim związku albo obie my się mściły, albo nie miałyby się na kim wyżyć. A żeby się upewnić, czy "jestem prawdziwa" wypytał mnie o szczegóły mojej przeszłości romantycznej. I skwitował, że "o, to wiesz, o czym mówisz!" (NO SHIT)

      Mam nadzieję, że dobrze Ci się czyta. Czuję się doceniana ;)

      Usuń